poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 5

Dziewczyny  budziły się do życia. Urokiri przekręciła się na drugi bok, z lekko przymkniętymi powiekami. Poczuła coś twardego, ale i jednocześnie coś miękkiego. Poczuła silne ramiona, trzymającą ją w talii przez co gwałtownie otworzyła oczy. O mało co nie krzyknęła na całe gardło. Leżała w ramionach Nagato, który był w samych bokserkach! Zrobiło jej się strasznie gorąco, a jego dotyk zaczął ją jakoś dziwnie piec. Zerknęła na siebie i tym razem pisnęła. Była w samej bieliźnie a ramiączka od stanika, zapewne poniewierały się gdzieś po pokoju. Zerknęła ukradkiem na chłopaka, który miał otwarte oczy. Ześlizgnęła się z łóżka, lecz nie upadła. Chłopak przyciągnął ją do siebie, tak że ich twarze znajdowały się strasznie blisko siebie.
- Co… ja tu, do jasnej cholery robię?- ten przyjrzał się jej uważnie. Pocałował ją, a ta wyczuła zapach alkoholu. Odepchnęła go od siebie.- Nagato.
- Nocujesz, po imprezie sylwestrowej. Nic nie pamiętasz?- ta jedynie zaprzeczyła.- Masz w takim razie bardzo słabą głowę na alkohol.
- Że co?! Ja piłam?!
- Tak i to sporo..- ziewnął. Spojrzał na zegarek. Była dopiero piąta.
- Gdzie jest Miki?
- Zapewne w pokoju…Sasoriego…- zakrył dłonią usta. Miała wielką ochotę komuś przyłożyć, lecz poczuła coś twardego na swoich nogach. Spojrzała tam i ujrzała śpiącą twarz chłopaka. Ostrożnie dotknęła jego włosów, uśmiechając się delikatnie. Pogłaskała go po policzku, dalej nie odrywając dłoni od jego twarzy….
                                            ***
Mikinnou miała jeszcze lepszą pobudkę. Została na nią wylana woda, która obudziła i ją jak i chłopaka, na którym leżała. Zepchnęła osobnika płci brzydkiej na podłogę, okrywając się suchym skrawkiem kołdry.
- Kurwa Ak!
- Nie kurwój mi tu Minnou. A teraz ubieraj się i idziemy.- zmroziła ją spojrzeniem, rzucając jej ubrania. Ta jedynie westchnęła zakładając ciuchy. Gdy się ubrała wyszły z pomieszczenia. Musiały uważać na ludzi leżących na podłodze, aby na nich nie nadepnąć. Po piętnastu minutach wreszcie udało im się dojść do drzwi. Otworzyły i wyszły. Kiedy znalazły się na ulicy, zaczęły się kłócić, w którą stronę powinny iść.
- No mówię ci, że powinnyśmy iść przez park!
- A ja ci mówię, że obok centrum handlowego!- zacisnęły pięści, kłócąc się na całe gardła. A chuj z tym iż jeszcze jest cisza nocna i ludzie odsypiają sylwestra. Każda musiała postawić na swoim i ta kłótnia będzie trwać do puki ktoś jej nie przerwie. Jakieś dzieci ukryły się zza drzewami. Zachichotały, rzucając w ich stronę petardy. Dziewczyny usłyszały strzały przy ich stopach. Zaczęły krzyczeć, aż do zdarcia gardeł. Panowie usłyszeli ich krzyki. Wybiegli z bloku w butach i spodniach. Dziewczyny krzyczały i jakoś skakały, aby nie nadepnąć na żaden z pocisków. Znaleźli się na miejscu i nie mogli powstrzymać się od śmiechu. Akari się pośliznęła na lodzie i leciała dupą na petardę, lecz złapał ją Uzumaki.  Mikinnou została pociągnięta przez Akasune do siebie. Mikinnou dostrzegła ruch za jednym z drzew, wyswobodziła się z ramion Skorpiona, chwyciła kumpele za dłoń, ciągnąc w tamtą stronę. Zastały tam szykujące się do ucieczki smarkacze. Chwyciły ich za kaptury.
- Co by im tu zrobić, Ak za co byśmy nie trafiły do kicia.
- Natarcie oraz powieszenie na drzewach. Co o tym myślisz?
- Myślę iż to genialna myśl.- uśmiechnęły się szatańsko i zaczęły wykonywać swój wyrok. Obecnie przyglądały się wiszącym na drzewach bachorom. Jak one je tam powiesiły zostaje dla ludzi tajemnicą. Wyjęły telefony i zaczęły robić im zdjęcia, które za kilka minut znajdą się na ich facebookach. Któryś z panów kichnął, wracając na siebie ich uwagę.
- Idioto, przeziębisz się.- z zatroskaną miną Urokiri podeszła do Uzumakiego.
- A ty cieciu po co wyszedłeś tak na dwór? Teraz będę musiała się tobą zająć jak zachorujesz.- Hōtoru zdzieliła Skorpiona po głowie, lecz po chwili dała mu swój płaszcz.- Idealna z ciebie laska Sasori. – zachichotała. Ten zgromił ją swoim spojrzeniem.
- Zamknij się Hōtoru.
- Dziękujemy za pomoc, a teraz marsz do domu.- Akari rozkazała panom.
- Nie, bo ktoś musi was odprowadzić.- Uzumaki uśmiechnął się do dziewczyn.
- Nie musi, bo my dobrze wiemy w którą stronę mamy iść.- Mikinnou im grzecznie odpowiedziała.
- Ta? To którędy pójdziecie?- Skorpion uśmiechnął się złośliwie.
- Oczywiście, że przez park.
- Oczywiście, że obok centrum handlowego.- znów powiedziały jednocześnie i powróciły do kłótni. Panowie jedynie westchnęli. Powrócili do mieszkania, założyć buty i bluzy. Wrócili do nich a te dalej się kłóciły o to, która ma rację. Podeszli do nich i wzięli je na ręce.
- Co wy do jasnej kurwy robicie?!- krzyknęła Mikinnou, wiercąc się.
- Odprowadzamy was do domu, bo nigdy do niego nie dojdziecie.- Sasori westchnął.
- W tej chwili nas postwacie, jeśli chcecie przeżyć!- zagroziła im Akari. Ci nic sobie z tego nie robiąc, ruszyli przez park. Mikinnou pokazała przyjaciółce język. Wiedziała, że miała rację. Po dwudziestu minutach dotarli do ich mieszkania. Przed drzwiami je postawili na ziemi, by oberwać po chwili pięśćmi po głowach. Następnie weszli do mieszkania a zadaniem panów było powiedzenie co się wczoraj wydarzyło....
***
Witam was. Bardzo przepraszam za tak długie czekanie na notkę, lecz miałam problemy techniczne . Tylko mnie nie bijcie za długość notki, ale obecnie trudno mi się piszę długie notki..... No nic, zapraszam do komentowania :* 

1 komentarz:

  1. Oczywiście, kto będzie musiał opowiedzieć co się stało? Miki -,- Ale mam pomysła, jest dobrze :D
    O mój boże... Ania, wybacz, że nie pomogłam z rozdziałem ;-; GOMENE T^T
    Hm... Dziwne, że chłopaki nie uciekli kiedy nas postawili. Sami się podkładają!
    Ach, Sasori- moja dziewczyna~ <33

    Pozdrawiam, weny i... więcej wolnego <33

    OdpowiedzUsuń