wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 2



    Czas mijał, a Akari nadal romansowała ze swoim kochasiem. Dowiedziała się o nim paru istotnych rzeczy:  ma na nazwisko Uzumaki, mieszka w Konoha, ma współlokatora- Sasori'ego i, co najważniejsze, nie ma dziewczyny. Postanowili się spotkać, oczywiście pod pretekstem, że chcę spiknąć ze sobą przyjaciół. Umówili się na czwartą po południu w sławnej restauracji- Ramen Ichiraku. Akari, jak to Akari, nie powiedziała nic kumpeli i utwierdzała ją w przekonaniu, że ma być przyzwoitką przy spotkaniu.
    Ja:
   Hej :D to dzisiaj w Ichiraku? pamiętaj o Sasori'im!
  Nagato:
Tak jest, pani psor... -,-
 Ja:
Ale ja naprawdę mogę być twoją 'panią psor'! Kto cię uczył dłuższych wypowiedzi? No kto?
Nagato:
Tak, ty śliczna ;*
     Ich rozmowy zawsze się tak rozpoczynały i kończyły. Mimo wolnie westchnęła. Zawsze szukała kochanego i romantycznego chłopaka, a ten był... niczym książę z bajki! A do tego żartowniś... Zachichotała w poduszkę, aby nie obudzić drzemiącej jeszcze Mikinnou, która zdenerwowana po mocnej ulewie, ogrzewała się w łóżku. Urokiri cicho wstała i poszła do kuchni, aby przyrządzić sobie melissę. Była tak podekscytowana zbliżającym się spotkaniem, że omal się nie wydarła na cały głos. Ale w porę się opamiętała, przypominając sobie,  że Miki nie dała by jej powodów do życia.
    W końcu wybiła godzina dwunasta. Cóż, chcąc czy nie chcąc (ale raczej chcąc) musiała obudzić rożowowłosą. Oczywiście, nie mogła jej potrząsać i delikatnie mówić "wstawaj". Musiała na nią wylać wodę. Co z tego, że robiła to praktycznie codziennie? Musiała!
- Kurwa, Akari!- krzyknęła Hotoru, gdy jej przyjaciółka zrobiła już to, co miała zaplanowane.
- Co drzesz japę?- w odpowiedzi zaczęła się głupio chichrać. I weź tu wytrzymaj z taką babą...
- O co chodzi...- mruknęła i znów położyła się na łóżku. Olać to, ze było mokre. Chciało jej się spać.
-Za godzinę mamy... mam randkę- powiedziała szatynka. W jednej chwili jej kompanka podniosła się z posłania i podbiegła do szafy.- Co ci się dzieje?- zdziwiła się.
- I TY MNIE TERAZ BUDZISZ?! Trzeba znaleźć ci ubranie, przygotować cię!
- Lepiej o siebie zadbaj... - burknęła pod nosem.
- Co?- odwróciła się do niej.
- Ty też się powinnaś przygotować- wyszczerzyła zęby.
- Po co? Przecież to ty się z NIM spotykasz!- zaśmiała się.- A do tego, uważaj, bo ci go ukradnę sprzed nosa...- mrugnęła do Urokiri.
- Dla ciebie będzie inny- szepnęła cicho.
     Cóż... Gdy obie szły na randkę, wypadało się jakoś ubrać. Obie z wielkim trudem wyciągnęły sukienki, które same nie wiedziały jak się tam znalazły. Najwyraźniej jakieś wredne konfidentki (najprawdopodobniej ich rodzicielki) spakowały im je. Ak tym razem ubrała lawendową z głębokim dekoltem. No co?  Kiedyś chłopka trzeba znaleźć. Natomiast Mi, wyglądała na kompletne jej przeciwieństwo. Czarna sukienka, jakby była jakąś Gotką i jej nieodłączne czarne glany. Dziewczyny postanowiły wyjść jakieś półgodziny przed czasem, ponieważ musiały kupić jakieś jedzenie do domu. Jeszcze z głodu nie poumierają.
      Szły ulicami. Kręciły się przy sklepach. Gubiły. Akurat robiły to trzecie.
***
      Mikinnou akurat trafiła do jakiejś ciemnej uliczki. Szła przez nią ostrożnie, przecież nie jeden raz słyszała straszne historie. Już prawie doszła do końca, lecz nagle usłyszała cichy szelest. Powoli się odwróciła i ujrzała rudowłosego mężczyznę. Tego, którego spotkała dwa, jeśli nie trzy razy wczoraj w autobusie. Jedyne, co o nim myślała to... pedofil. Chociaż nie, pedofilem nie może być, bo ona pełnoletniość uzyskała już kilka latek wcześniej. Więc jest... gwałcicielem! Szeroko otwarła oczy i wydarła się na całe gardło. Następnie szybko popędziła do rogu i uciekała tak długo, aż w końcu nie stanęła przed ich miejscem spotkania. Pomińmy to, że przez przypadek zderzyła się z Akari, a ta wylądowała na ziemi. PRAWIE wylądowała na ziemi, bo w porę złapał ją jakis chłopak. Przyjrzała mu się i stwierdziła, że w sumie był nawet przystojny. Rudawo-bordowe włosy do ramion i fioletowe oczy urzekały dziewczyny. Gdyby Mikinnou nie wiedziała, że jest on księciem z bajki jej przyjaciółki, już by go zaczęła podrywać.
- To co? Wchodzimy?- zaproponował.
- A nie czekamy na twojego towarzysza?- Ak zmarszczyła brwi.
- Nie, potem dołączy- odparł i ruszył do wejścia.
- Chwila... Towarzysza..?- zdziwiła się Mi. Z tego, co Urokiri jej opowiadała, będą tylko one i jej "kolega". Chyba, że...- NIE! Akari, nie zgadzam się, tym razem nie!
- Ale to ostatni raz... Zrób to dla mnie...- zrobiła maślane oczy.
- Ile razy mam powtarzać, że nie lubię kiedy się mnie swata...- warknęła.
- No weź... I tak go nie ma!
- No dobra...- mruknęła.
    Weszli do baru i zajęli pierwszy wolny stolik czteroosobowy. Dziewczyna, jak to one, strasznie guzdrały się z wybraniem potrawy, ale w końcu do szybkiej decyzji namówił je zniecierpliwiony wzrok Nagato. Czekając na zamówienie, zaczęli drążyć takie tematy jak: gdzie studiują, jakie mają hobby i, co najważniejsze, jak wygląda kolega Uzumaki'ego. W końcu podszedł do nich jakiś chłopak z kapturem na głowie.
- A więc, to jest Sasori- przedstawił kolegę, który jak na zawołanie odwrócił się do dziewczyn. Po chwili, Mikinnou skojarzyła fakty i spostrzegła, że wygląda on jak ten gwałciciel, którego spotkała w uliczce. Otworzyła szeroko oczy i zaczęła wrzeszczeć "pedofil", "gwałciciel" i "ratunku!". Po czym wybiegła z restauracji i szybko skierowała się do domu.
***
Siedzieli na Sali, każdy ze swoim notesem „pilnie” notował to co mówił wykładowca. Nagle rozbrzmiał dzwonek kończący dzisiejsze zajęcia. Uczniowie podnieśli się z miejsc i niektórzy zbierali się do wyjścia gdy zostali zatrzymani.
- Zaczekajcie chwilę, moi drodzy. Praca dla chętnych. Opiszcie scenę łóżkową. Wymyśloną, albo z filmu. Akari.- zawoł gdy jako ostatnia miała opuścić pomieszczenie.
- Słucham profesora?- podeszła do niego, poprawiając niezdarny kosmyk za ucho.
- Jak idzie pisanie twojej pracy?
- Marnie, proszę pana.
- Rozumiem. Mam nadzieje, że napiszesz dodatkową prace. Nie będę cię już zatrzymywał. Życzę udanego dnia, panno Urokiri.
- Dziękuje i wzajemnie.- ukłoniła się i szybko opuściła budynek. Usłyszała dźwięk wiadomości. Wyjęła telefon, odblokowała ekran, zerkając na wiadomość „ Sorry Ak, ale muszę zostać dłużej w pracy. Tak więc nici z naszych zakupów. Pozdro :*” Szybko zaczęła odpisywać na wiadomość. „ Spoko. Rozumiem kelnereczko. Coś ci kupić?”. Szła w kierunku przystanku, pisząc z Miki. Nagle na kogoś wpadła.
- Bardzo przepraszam!- spojrzała na potrąconego. Chłopak miał czerwone włosy, spływające mu delikatnie po ramionach. Jego fioletowe oczy, kryły emocje, których nie mogła odczytać. Na twarzy widniał lekki, chodź wymuszony uśmiech. Miała wrażenie jakby gdzieś go już widziała i przyglądała mu się z wielkim zaciekawieniem, i by dalej to robiła gdyby nie pewien ktoś. Poczuła jak łapie ją w talii, przyciągając do siebie. Do jej nozdrzy doleciał zapach papierosów i sake.
- Akari…. Pomożesz mi w napisaniu tej dodatkowej pracy?- jego ręka niebezpiecznie wędrowała do jej pośladków.
- Nie.- rzekła stanowczo, łapiąc go za nadgarstek.- A teraz mnie puść.- ten tylko się zaśmiał, przyciągając do siebie.- Powiedziałam puszczaj!
- Nie słyszałeś? Jeśli kobieta mówi abyś ją zostawił, to wypada to zrobić.- rzekł ów tajemniczy mężczyzna.
- Nie wtrącaj się. Akari…. No weź…- jego dłoń znalazła się pod jej bluzką. Tego było za wiele. Wkurzyła się nie na żarty.
- A!!! Pedofil! Ratunku!!- przechodni spojrzeli na nią. Fioletooki ruszył do nich w nieznanych jej zamiarach, ale ta była szybsza. Nadepnęła Hidoru na nogę, walnęła głową w nos, łapiąc za rękę, wykręcając mu ją do tyłu. Podcięła mu nogi, powalając na chodniku. Przycisnęła mu twarz do błota. Przysunęła usta do jego ucha.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz Yakuro a obiecuje, że osobiście wydłubie ci oczy łyżeczką do cukru.- wysyczała, schodząc z niego i przeklinając. Czemu? Bo przegapiła autobus! A następny będzie dopiero za godzinę. Napotkała spojrzenie czerwonowłosego mężczyzny. Pod wpływem adrenaliny, zbliżyła się do niego.
- A ty co!? Nie miałeś zamiaru mi pomóc?!- krzyknęła na całe gardło. Chłopak był zaskoczony, ale i też rozbawiony. Zaśmiał się, co ją jeszcze bardziej rozzłościło. Szykowała się aby dać mu pięścią w twarz, lecz coś ją powstrzymało. Posyłając mu mordercze spojrzenie, odwróciła się na pięcie udając w stronę centrum handlowego. Ten przyglądał się jej chwilę. Postanowił ją dogonić. Złapał ją za nadgarstek. Ta odruchowo odwróciła się i zdzieliła go pięścią w twarz.
- Au…- dotknął swojego policzka.- Masz siłę, jak na dziewczynę.
- Uważasz, że co? Że skoro dziewczyna, to słaba tak?! Chcesz się przekonać!?- znów zaczął się śmiać.- Kurwa nie śmiej się ze mnie!
- Nie śmieje się z ciebie.- spoważniał. Po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Zerknęła w jego oczy. Jeszcze nie widziała takich pięknych jak u niego. Gdyby nie okoliczności uznałaby go za seksownego mężczyznę. Patrzył na nią z góry. Starał się nie uśmiechnąć. Na jej twarzy widniało naburmuszenie małego dziecka, połączonego z gniewem pięknej kobiety. Nagle zaczął padać deszcz. Dziewczyna nic nie robiła, tylko hardo patrzyła się w jego oczy. Postanowił pierwszy wykonać ruch. Uśmiechnął się lekko i zarazem uwodzicielsko, wyciągając w jej stronę dłoń.
- Nagato- przedstawił się. Dopiero po tym sobie przypomniała, że spotkała już tego oto osobnika płci brzydkiej i otworzyła ze zdumienia oczy.
- N-Nagato..?
- No hej, śliczna.
- Ja....no...bo...ale..ty....- jąkała się, gestylukując dłońmi. Chłopak znów się zaśmiał.
- Idziesz? Bo pada.
- Lubię deszcz.- lekko się zarumieniła, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho. Patrzył na nią, z delikatnym uśmiechem.
- Ja też go lubię. Ale nie powinnaś moknąć. Chodź.- wyciągnął w jej stronę swoją dłoń, a ta ufnie ją chwyciła. Ruszyli w stronę parku. Urokiri uwielbiała skakać po kałużach, a kij stym, że ktoś na nią patrzył i że miała trampki. Są kałuże to ona skacze! I tak też po kilku minutach była cała mokra. Ale z wielkim uśmiechem, dalej skakała. Z daleka wyglądali jak para, ale nią nie byli.... Wtym samym czasie do restauracji, w której pracowała Mikinnou wszedł Sasori, wraz z siostrą. Hotoru gdy tylko go ujrzała schowała się na zapleczu. " Kurwa on mnie prześladuje!!" Wychyliła głowę, zza drzwi, przyglądając mu się. " Bez tego kaptura wygląda nawest seksownie." Stwierdziła. Zauwarzyła jak Yui szykuje się, aby do niego iść, lecz ta szybko ją wyprzedziła, dochodząc do jego stolika.
- Witam. Czy mogę przyjąść zamówienie?- zatrzepotała lekko rzęsami, tak jak musiała.
- Sepciał dnia oraz dwie kawy.- powiedział obojętnie Sasori, lekko uśmiechając się do siostry.
***
A teraz wszyscy krzyczą, bo... Marta się ogarnęła i coś napisała. Dobra, w tej ostatniej części pomogła mi Ania, ale ciii... A więc... proszę, nie wyżywajcie się na mnie za jakość tego T-T

4 komentarze:

  1. Co ty byś beze mnie zrobiła Miki? No co? Nic
    Ach mój Romeo.... I deszcz!!
    Ja i tak wiem, że cię zgwałcić nim uciekłaś Mi...
    Pozdrawiam, bo idę pisać na bloga notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawne, napisane z werwą - czego chcieć więcej od opowiadania :)
    Zaraz zapiszę się do mojego ulubionego gadżetu - obserwatorów, a na razie przedstawię ci moją litanię o tym byś szybko dostała weny, a może ją znalazła (?) i napisała coś więcej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. cudna nocia boze po prostu zajebista .pozdrowienia i weny wiec zycze dalszego pisania i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został pomyślnie dodany do spisu "Lapidarium Narutowskie".
    http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Zochan.

    OdpowiedzUsuń